O tych wszystkich aspektach Hultajskiego stylu bycia i Hultajskiej mody miałam ogromną przyjemność porozmawiać z przesympatyczną panią Anną - serdecznie Was zapraszam do przeczytania zapisu naszej rozmowy. Dowiecie się z niej między innymi, czym są "Śniadania u Hultajów", co łączy #zakapturzonych i dlaczego w tym wszystkim nie chodzi tylko o ubrania. Hultaj Polski to marka, którą zdecydowanie warto bliżej poznać! :)
"W TYM WSZYSTKIM NIE CHODZI TYLKO O UBRANIA" - MOJA ROZMOWA Z ANNĄ JANKOWSKĄ-WIŚNIOS, PROJEKTANTKĄ I ZAŁOŻYCIELKĄ MARKI HULTAJ POLSKI
Justyna Ziembińska-Uzar, Kupuję Polskie Produkty: Pani Anno, proszę powiedzieć, czym są te słynne warszawskie "Śniadania u Hultajów"?
Anna Jankowska-Wiśnios, Hultaj Polski: "Śniadanie u Hultajów" brzmi prawie jak "Śniadanie u Tiffaniego", prawda? (śmiech). A poważnie: "Śniadania u Hultajów" to taki nasz luksus - niezwykła możliwość firmy, która przeważnie pracuje zdalnie, żeby móc zaprosić członków swojej społeczności do domu. Mówiąc do domu, mam naprawdę na myśli nasz prywatny dom. Dwa razy do roku Hultaj Polski organizuje dla swoich przyjaciół Hultajów śniadanie. Ludzie się śmieją, że to dość późne śniadania, bo zaczynamy około godziny dziesiątej rano, a kończymy około piątek popołudniu. W tym dniu odwiedzają nas w Warszawie Hultaje z całej Polski - przyjeżdżają wypić z nami herbatę, zrobić sobie zdjęcie, wypić lampkę wina i zjeść coś smacznego. W tym dniu otwieramy również dla naszych gości magazyn, w którym mogą zrobić zakupy w specjalnej cenie i zamówić nasze normalne katalogowe rzeczy - też w "śniadaniowej", czyli promocyjnej cenie.
"Śniadanie u Hultajów" to dla nas zawsze wyjątkowy czas - są goście, których spotykamy regularnie co roku, ale też ciągle poznajemy nowych. Niektórzy z nich są trochę onieśmieleni, przychodzą - jak sami mówią - tylko na moment, ale już po chwili siedzą w naszej kuchni i opowiadają, jak to się stało, że nas odwiedzili. Zawsze jesteśmy poruszeni liczbą przybyłych do nas tego dnia osób, tym bardziej że nie reklamujemy "Śniadania u Hultajów" na wielkim forum, a jedynie w mediach społecznościowych. Z roku na rok frekwencja jest coraz większa, co nas bardzo, bardzo cieszy.
Jestem bardzo ciekawa, co odpowiadają goście, którzy planowali zajrzeć tylko na chwilę.
Zazwyczaj mówią, że przyszli, bo ktoś im opowiedział o śniadaniu, a ponieważ oni boją się kupować online, to przyszli zobaczyć ubrania i je przymierzyć przymierzyć, ale nie wiedzieli, że to będzie tak rodzinna impreza. Stali goście przychodzą już całymi rodzinami i często zostają na kilka godzin. Przynoszą wino, pomagają w kuchni pozmywać. Jak to w rodzinie.
Czy może Pani zdradzić, kiedy odbędzie się kolejne "Śniadanie u Hultajów"?
Jesteśmy w zasadzie w przededniu - kolejne śniadanie planujemy zorganizować 25 listopada, więc już za chwilkę. Datę potwierdzimy niebawem w naszych kanałach społecznościowych, tam też pojawią się szczegóły spotkania. Oczywiście już teraz wszystkich serdecznie zapraszamy!
Oddanej społeczności może Hultajowi pozazdrościć każda marka, nie tylko odzieżowa. Państwa firmowy profil na Facebooku obserwuje ponad 56 tysięcy osób, a do prowadzonej przez Państwa na Facebooku grupy "Hultaj Polski" dołączyło już blisko pięć tysięcy osób - spora część z nich regularnie dzieli się z innymi użytkownikami swoimi zdjęciami w hultajskich ubraniach. Jak udało się Państwu osiągnąć taki efekt? W czym tkwi magia Hultaja?
Myślę, że sekret Hultaja to fakt, że w tym wszystkim nie chodzi tylko o ubrania. Chyba mało kto chciałby gromadzić się wokół tak banalnej rzeczy, prawda? (śmiech) Hultaj to charakter, styl bycia, sposób myślenia i postrzegania rzeczywistości. Hultajem jest się w duszy, a potem można to wyrazić poprzez sposób ubierania się. Hultaje to specyficzny rodzaj rodziny - barwnej, ciekawej i lojalnej.
Hultaj Polski wyrósł z odzieży dziecięcej, prawda?
Tak, rzeczywiście - na samym początku Hultaj był pomysłem na ubieranie młodych Hultajów. Ale okazuje się, że nie pomyśleliśmy wtedy o tym, że istnieje cała rzesza osób, która oparła się nudzie szarej dorosłości. Teraz nawet trudno mi sobie wyobrazić, że o nich nie pomyśleliśmy - przecież sami właśnie tacy jesteśmy! I takie jest nasze otoczenie - nasi znajomi i przyjaciele.
Bardzo szybko pod postami ze zdjęciami ubrań dziecięcych zaczęło powtarzać się pytanie: "A czy będzie taki sam model dla dorosłych?". Najpierw doszywaliśmy na zamówienie, by dość szybko dojść do wniosku, że jednak szkoda na to czasu. Wyprodukowaliśmy więc pierwszą kolekcję dla dorosłych, która okazała się hitem. Dorośli zakochali się w Bluzach Bokserskich i Kapturach. Obecnie projektujemy głównie dla dorosłych, ale nie zapominamy też o młodszych klientach. W naszym sklepie internetowym stworzyliśmy dział "Takie Same", w którym można znaleźć identyczne modele ubrań dla dzieci i dorosłych. Takie projekty wbrew pozorom nie są proste - trzeba znaleźć wspólny mianownik. Można oczywiście stworzyć sukienusie w kwiatki, w których mama będzie wyglądała, jakby chciała się odmłodzić o 20 lat. Można też uszyć super poważne ubrania dla młodziaków, w których będą wyglądać jak pracownicy korporacji. Ale nie o to chodzi.
Na nasze potrzeby stworzyliśmy pojęcie Turbo Rodziny. Turbo Rodzina to taka, w której nie zaprzecza się potrzebom drugiego człowieka. To rodzina, w której ludzie są ze sobą, bo tego chcą, a nie dlatego, że są do tego zmuszeni. Każdy w takiej rodzinie jest niezależną jednostką, a wiek nie definiuje nikogo. Nie mówimy dziecku, że czegoś nie zrozumie, bo jest za małe, a babci, że czegoś nie może, bo jest za stara. Każdy ma prawo żyć w swoim momencie i na swoich warunkach. Dlatego szukaliśmy stylu, który odzwierciedliłby taką ideę - nikogo nie zmieniać. Łączyć, nie dzielić. Wzmacniać poczucie wartości i indywidualizm. Wspierać tych, którzy chcą być sobą nie ulegając naciskowi na jednakowość i naśladownictwo.
W jednej ze wcześniejszych naszych rozmów powiedziała Pani, że Hultaj to moda niezdefiniowana. Jak to rozumieć?
W ludziach jest ogromna potrzeba definiowania. Wynika z potrzeby identyfikacji z grupą. Każdy z nas chce się czuć częścią czegoś większego, szuka swoich. A ubrania stają się często mundurem, znakiem rozpoznawczym, który pozwala nam się szybko rozpoznać.
Hultajskie ciuchy są takie, jak Hultaje. Wyjątkowe, poszukujące, odważne. Nie podążają za żadną modą. Pomagają się rozpoznać ludziom, którzy nie boją się świata i własnego wnętrza. Są dla ludzi, którzy mówią: "Nie wiem, co jest modne, bo tłum mnie nie obchodzi. Mam swój własny styl", dlatego też Hultaj Polski nie produkuje kolekcji - nasi klienci nie mają potrzeby wymiany ubrań co sezon. Są świadomymi konsumentami, kupują rzeczy zgodne ze swoim charakterem, a nie z wyglądem ulicy za oknem. W naszym sklepie znajdą ubrania na każdą okazję, dzięki czemu mogą ubrać się na Hultaja Sportowego, ale też na Hultaja Eleganckiego. Zresztą wiele z naszych ubrań określamy za pomocą zdania: "I do trampek, i do szpilek", co oznacza, że nadają się w sumie na każdą okazję. Zależy tylko jak się je nosi.
Kim jeszcze są Hultaje?
Hultaje to ludzie, którzy mają odwagę słuchać samych siebie. Zresztą widać to po ich zawodach - ubierają się u nas aktorzy, malarze, muzycy, dziennikarze. Ludzie, którzy nie są niewidoczni. Są to też osoby, dla których ważny jest aspekt etyczny - istotny jest dla nich fakt, że Hultaj produkuje w Polsce, z polskich tkanin i dzianin. Ważne jest dla nich to, że nasze ubrania są trwałe i bardzo dobrze wykonane. Zresztą jakość i odpowiedzialność za jakość jest dla nas bardzo ważna.
Pani Anno, cofnijmy się do początków firmy. Jak narodził się pomysł na własną markę odzieżową? Nie była Pani wcześniej związana z branżą modową, prawda?
To prawda i jednocześnie nieprawda (śmiech). Całe swoje życie zawodowe związana byłam z teatrem. A jak wiadomo, kto pracuje w teatrze, ten umie zrobić wszystko, np. zaprojektować kostium. Z zawodu wykonywanego wcześniej jestem tancerką i choreografką. Jestem też projektantem oświetlenia scenicznego, wokalistką i reżyserem. Firma mi niestraszna.
Pomysł na markę odzieżową narodził się, kiedy liczba moich wyjazdów zaczęła kolidować z byciem członkiem rodziny (śmiech). No bo co to za członek rodziny, który wpada na dwa dni, a potem znowu go nie ma? Nasza kilkuletnia wówczas córka, Sonia, opowiada co prawda, że fajnie było, bo przywoziłam prezenty. Ale my z Marcinem, moim mężem, wiedzieliśmy, że chcemy coś zmienić. Marcin pracował wtedy na etacie i jego wielkim pragnieniem była zmiana. Obydwoje chcieliśmy spędzać więcej czasu ze sobą i z Sonią i realizować nowe pasje. Byliśmy zmęczeni sytuacją i czuliśmy, że czas na zmiany. I udało się! Pracujemy razem, spędzamy ze sobą cały czas świata! Mało małżeństw ma takie szczęście.
Czyli Hultaj bardzo szybko stał się firmą rodzinną.
Zdecydowanie tak, i to firmą bardzo rodzinną! Ja zajęłam się projektowaniem, a Marcin fotografią, która w prowadzeniu marki modowej jest przecież niezbędna. Zresztą sukces Hultaja jest w ogromnym stopniu zasługą jego wizji - jeśli gdzieś pada pytanie o Hultaja, często pierwsze, co się słyszy, to właśnie pochwała naszych zdjęć. Jestem z niego bardzo dumna, bo przeszedł sam drogę, która nie jest łatwa - nauczył się fotografować modę i stworzył w tym własny, niepowtarzalny styl, który stał się znakiem rozpoznawczym Hultaja Polskiego.
Częścią zespołu jest też nasza córka, Sonia. Ma teraz dziewięć lat i jest już doświadczoną modelką. Ale to nie jest jej marzenie - jeśli może wybierać, raczej staje po drugiej stronie obiektywu. Jest też zupełnie niezastąpioną pomocą marketingową - wymyśla doskonałe nazwy dla produktów i hasła reklamowe. Ostatnio wymyśla też autorskie akcje - jej pomysłem są na przykład naklejki z hasztagiem #zakapturzeni.
Nie mogę nie wspomnieć o naszej współpracownicy, Uli, która towarzyszy nam prawie od początku istnienia Hultaja i która też stała się członkiem naszej rodziny. Ula jest człowiekiem, który potrafi wszystko - namalować, skleić, zaprojektować. Ula jest w wykształcenia projektantem zieleni, ale zawodowo zajmuje się też rysunkiem i malarstwem.
Jak wyglądały Państwa pierwsze kroki w branży? Co Państwa zaskoczyło, co było najtrudniejsze?
Nasz początek, to czysta euforia (śmiech). Nie było żadnych trudności ani zaskoczeń. Te przyszły dużo później, kiedy firma hulała już na dobre. Na samym początku to było jak doskonała zabawa - świetni ludzie, nieograniczone możliwości twórcze. Zresztą do dzisiaj staramy się o jedno - nie idziemy żadnymi ścieżkami opisanymi w podręcznikach biznesu. Pracujemy, jak czujemy i po tych siedmiu latach nauczyliśmy się już ufać intuicji.
Projektowaniem ubrań zajmuje się Pani samodzielnie - czy pomaga w tym Pani doświadczenie z pracy choreografa? Skąd czerpie Pani pomysły, co Panią inspiruje?
Pytanie o inspiracje jest moim ulubionym pytaniem, na które nie ma odpowiedzi, a muszę na nie odpowiadać przez całe życie (śmiech). Niezależnie od tego, czy rzecz dotyczy mody, czy teatru, inspiracją jest świat dookoła - chmury na niebie, rozmowa z przyjacielem, obejrzany film. Inspiracją jest wszystko, cały nasz świat, który w cudowny sposób przetwarzamy w coś, co bywa nawet sztuką.
Idąc za tą myślą - inspiruje mnie wszystko. I bardzo lubię, kiedy mam klientów z indywidualnymi zleceniami. Wtedy dopiero otwiera się cały świat! Nowy człowiek, nowe myśli, nowe światy.
Czy od początku wiedzieliście Państwo, że będziecie szyć w Polsce?
Tego byliśmy pewni. Jesteśmy wielkimi fanami myślenia, że lepiej jest kupować u sąsiada, dlatego od samego początku wiedzieliśmy, że chcemy, aby tkaniny, z których szyjemy, były polskie i aby wykonanie naszych ubrań odbywało się w małych pracowniach w Warszawie. Nie interesowała nas szwalnia, która już trąci mechanicznym wykonawstwem. Wierzymy w dotyk indywidualny. W naszych pracowniach możemy pozwolić sobie na spełnianie marzeń klientów - dzięki temu pomagamy się też ubrać Hultajom, którzy z jakiejś przyczyny nie mieszczą się w tabelce rozmiarowej. Sama wiem, jakie to trudne - znaleźć dla siebie ubrania, kiedy nie jest się wymiarowym. Ja mam sto pięćdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Kupowanie ubrań dla mnie to wyzwanie. Oczywiście szycie w małych pracowniach oznacza dłuższy czas oczekiwania na finalny produkt, ale nasi klienci wiedzą, że dzięki temu odpowiadamy za ich jakość. Rzecz jasna nie jest tak, że nie popełniamy błędów, ale zawsze je naprawiamy, bo wierzymy, że solidność, honor i sympatia dla ludzi to wartości ponadczasowe. I warto przy nich pozostać, nawet jeśli nie prowadzą one do szybkiego wzbogacenia.
Tkaniny są dla nas równie ważne, jak wykonanie - od lat współpracujemy z tymi samymi podwykonawcami, którzy produkują dzianiny pod naszym nadzorem. Dzięki temu wiemy, że są najwyższej jakości. To samy dotyczy oryginalności koloru - sami projektujemy kolory, bo chcemy, aby kupując w Hultaju klienci mieli wiarę, że noszą rzeczy oryginalne, niezwykłe, a nie po prostu uszyte z belki leżącej na półce w hurtowni.
Z którego modelu jest Pani najbardziej dumna, który Pani najbardziej lubi?
To bardzo trudne pytanie! (śmiech) Chyba łatwiej byłoby mi odpowiedzieć, których modeli nie lubię! Ale do tego się nie przyznam. Bardzo lubię płaszcze Revoltery i płaszcz Sukienny. Sama w nich chodzę i nie mogą mi się znudzić. Kocham też Spódnicę Podwójnie Spienioną. Czuję się w niej niesamowicie.
Hultajskie kaptury to chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych Pani projektów?
Tak. Zakapturzonych przybywa setkami (śmiech). Jestem bardzo dumna z tego znaku rozpoznawczego wszystkich Hultajów. Kaptur stał się naszym flagowym produktem. Co roku w dziale z kapturami pojawiają się nowe modele - w tym wprowadziliśmy naszym zdaniem przepiękne kaptury ze sztucznym futrem.
Skąd ten fenomen hultajskiego kaptura?
Kaptur to idealna rzecz dla każdego Hultaja - są one takie same dla kobiet i dla mężczyzn, mamy też specjalny rozmiar kaptura dla dzieci. Jest to produkt zastrzeżony - daje to właścicielom świadomość, że obcują z produktem oryginalnym. A te futrzane... Hultaj Polski jest uczestnikiem akcji Otwarte Klatki, więc kupując u nas, klient ma pewność, że kupuje etycznie - żadne nieszczęście za naszymi produktami nie stoi!
W Internecie znakomicie funkcjonuje hasztag #zakapturzeni, który można znaleźć w mediach społecznościowych. Mnóstwo zdjęć naszych klientów w kapturach można zobaczyć nie tylko na naszym fanpage'u, ale i w naszej niezwykłe Grupie Hultaj Polski. Nazywam Grupę niezwykłą, bo gromadzi niezwykłych, niesamowitych i bardzo fajnych ludzi, którzy tworzą tam prawdziwie rodzinny klimat.
Wspomniała Pani, że jakość odzieży jest dla Państwa bardzo ważna. Ja też wielokrotnie słyszałam, że największym atutem Hultajskich ubrań jest właśnie ich jakość - że są solidne wykonane i nie niszczą się nawet przez wiele lat.
Tak, to prawda. Dzięki tkaninom i solidnemu wykonaniu przez nasze panie krawcowe, hultajskie ubrania są baaardzo trwałe. Wpisujemy się tym samym w coś, co teraz modnie nazywa się slow fashion, a tak naprawdę chodzi o to, czego wszyscy uczymy swoje dzieci - kupuj mniej, ale rozsądniej. Naprawiaj - nie wyrzucaj. Tak jak już mówiłam, nasi klienci nie są klientami sieciówek, które wmawiają ludziom, że ubrania po jednym sezonie nie mogą być używane, bo "nie są już modne". Nasi klienci to ludzie dojrzali. Nie szukają mody, maja własny styl i ta sama spódnica kilka lat później sprawdzi się doskonale w połączeniu z inną bluzką.
Pani Aniu, na koniec chciałabym jeszcze zapytać o nazwę. Dlaczego "Hultaj" i dlaczego "Polski"?
To chyba najczęściej padające pytanie (śmiech). Hultaj to ktoś taki, jak pirat. Niepokorny, niezależny. Łobuz, łotrzyk z poczuciem humoru. Polski, bo tutejszy, mieszkający tutaj - w wielkim mieście, w małej wiosce. To nieważne. Hultaj to stan ducha, którego wszystkim życzę.
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!
Ja również bardzo dziękuję!
WWW.HULTAJPOLSKI.PL.
Jeśli czujecie w sobie prawdziwego Hultaja, koniecznie dołączcie też do grupy:
HULTAJ POLSKI!
- Justyna
Cudowna akcja! Takich potrzeba więcej
OdpowiedzUsuń